Życie poza prawem społecznym: o sans-serferach, dziwakach i dziwolągach

Udostępnij

Życie bez praw społeczeństwa: o sansferach, dziwakach i dziwolągach

Ciekawe pomysły /... Historie z życia Życie w społeczeństwie jest obowiązkiem. Bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy udowodnić, że jest inaczej, bez względu na to, jak wymachiwalibyśmy sztandarami i kłócili się aż do omdlenia o naszą wyjątkowość, niezależność i zdolność do bezstronnego myślenia, jesteśmy godnym produktem naszych czasów. Wszyscy żyjemy w tym samym obiegu informacji, wyznajemy te same wartości, podążamy za tą samą modą i razem tworzymy wspólną kulturę.

To nie jest ani dobre, ani złe. Wierzę, że bycie w głównym nurcie jest ważną częścią wygodnego życia w społeczeństwie. Jednak od niepamiętnych czasów byli ludzie, którzy szli wbrew głównemu nurtowi. Mieli rzadki dar budowania wokół siebie własnego uniwersum. Oni są anty-mainstreamem. Są to ludzie o rzadkich zdolnościach, o których będziemy dziś mówić.


Zdolny do podjęcia. Sunsurfers

Życie dla większości z nas jest dość przewidywalne i zaplanowane. Wiemy na pewno, że jutro pójdziemy do pracy, w lipcu pojedziemy na wakacje, w wieku osiemnastu lat wstąpimy do instytutu, a w wieku dwudziestu czterech lat plan jest taki, żeby się ożenić i mieć dzieci. Zaplanowane wcześniej wydarzenia sprawiają, że życie staje się wygodniejsze. Nasz umysł przyzwyczaja się do codziennej harówki i zaczyna obawiać się siły wyższej i nieprzewidzianych zdarzeń.

Sansurferzy to ludzie, którzy świadomie wychodzą poza swoją strefę komfortu. To wolni podróżnicy, którzy wolą podróżować bez ścisłego planu i z minimalną ilością rzeczy. Ich styl życia to filozofia.



".... Mogę dać jedną radę na życie: otwórz oczy, chłonąć wszystko dookoła, nie chodzić utartymi ścieżkami, słuchać swojego serca/intuicji, zdobywać nowe doświadczenia i możliwości i cały czas zadawać sobie pytanie: "jaka była w tym dla mnie lekcja, jaka korzyść?", mówi sansurfer Max Samlowry. Akceptacja i zaufanie do tego, co się dzieje, są podstawowymi założeniami wolnych podróżników.

I podczas gdy ty i ja bezskutecznie walczymy z wyimaginowanymi wiatrakami, opierając się okolicznościom i próbując przekształcić rzeczywistość tak, by nam odpowiadała, ktoś inny wita świt na Sri Lance, uśmiechając się filozoficznie na myśl o trudach... Sunsurferzy są odnoszącymi sukcesy blogerami i freelancerami. W dzisiejszych czasach, wraz z rozwojem Internetu, możesz pracować w dowolnym miejscu na świecie, tworząc swój własny harmonogram. "Możemy mieszkać gdziekolwiek chcemy, porozumiewać się z ludźmi różnych narodowości, nawet nie znając języka. Poznawanie i odkrywanie różnych kultur, tradycji i zwyczajów to nasza najciekawsza szkoła nauki. Zobaczyć i poczuć świat nie na kartach książek, ale na żywo" - twierdzą Igor i Natalia sans-surferzy. Ci ludzie również żyją w nurcie, ale w jego najbardziej poprawnym i pozytywnym znaczeniu, wolni od konwenansów i klisz naszego społeczeństwa.


Potrafi się dzielić. Nie

jest

tajemnicą

, że większość z nas żyje w stanie ciągłego wewnętrznego niedostatku. Do szczęścia brakuje nam dóbr materialnych, wyższej pozycji w hierarchii społecznej, miłości i uwagi innych. My sami często jesteśmy skąpi w sercu i przyzwyczajeni do oczekiwania na nagrody za naszą dobroć i uczestnictwo. Są jednak wśród nas tacy, którzy potrafią dzielić się swoją wiedzą, umiejętnościami i ciepłem zupełnie bezinteresownie. To są ludzie z nadmiaru.



Wolontariusze zrobili więcej dla pomocy chorym dzieciom niż wszystkie programy rządowe. Dzięki ludziom, którym zależy, młodzi pacjenci poradni onkologicznych są w stanie pokonać swoją chorobę. ".... W każdym z nas jest tyle ciepła i miłości. To tak jak z dziećmi - dajesz i dostajesz więcej!" - dzieli się wolontariuszka Ekaterina."Szczęście jest wtedy, gdy zdajesz sobie sprawę, że jesteś tu z jakiegoś powodu. Że możesz zrobić coś, coprzyniesie cikorzyśćw danej chwili" - powtarza jej przyjaciółka Marina. Są młodzi, radośni, emanują miłością i pozytywnością.

Są ludzie, którzy fanatycznie kochają swoją pracę i są gotowi dzielić się swoją pasją z innymi. Często ich projekty utrzymują się dzięki entuzjazmowi założycieli i są dość popularne w małych kręgach. Dzięki tym altruistom ze świata sztuki mamy możliwość odkrywania świata na nowe sposoby. Oleksandra Andrusik i Yevhen Shymalskyi są współzałożycielami agencji koncertowej Ucho. Dzięki nim ukraińska publiczność miała okazję zapoznać się z najlepszymi światowymi wykonawcami współczesnej muzyki akademickiej i improwizowanej. "Robimy coś, co pierwotnie nie miało tu żadnej publiczności, prawie żadnej prasy i niewielu wykonawców - mówi Andrusik - To sytuacja, w której trzeba stworzyć wokół siebie środowisko. Podczas gdy my usprawiedliwiamy się, że nie jesteśmy w stanie nic zmienić w życiu i narzekamy na brak środków, ktoś przekształca ten świat i wypełnia go swoim ciepłem.


Potrafi być sobą.

Dziwolągi

i dziwolągiLudzie

myślą stereotypami. Etykietujemy się nawzajem i oczekujemy przewidywalnych zachowań. Ale czasami natrafiamy na ludzi, którzy przełamują schematy. Nazywa się ich dziwakami, odmieńcami, wariatami. Można im tylko pozazdrościć zdolności do życia w swoim własnym wymiarze, zmieniając rzeczywistość wokół siebie.



Znana w świecie anglojęzycznym ilustratorka i pisarka dla dzieci, Tasha Tudor (na zdjęciu powyżej) stworzyła wokół siebie inny świat - taki, w którym dobrze jej się żyło, tworzyło i wychowywało dzieci. Zdecydowała się żyć w epoce wiktoriańskiej, nosić wyszukane stroje, piec ciasta, pracować w ogrodzie warzywnym i pięknie się starzeć. Przy całej swojej dziwaczności i ekscentryczności, była bardzo utalentowana w swojej dziedzinie. Tasha prowadziła ożywione życie i zmarła w szacownym wieku, pozostawiając spadkobiercom około stu książek, wiele rysunków i szkiców, kolekcję strojów i zabawek. W świecie anglojęzycznym jej ilustracje były reprodukowane na pocztówkach, a jej biżuteria jest obecnie produkowana przemysłowo. Jej fani na całym świecie zbierają się co roku w dniu jej urodzin, aby upiec domowe ciasteczka z jej książki kucharskiej. Jeden z magazynów napisał o niej artykuł, w którym trafnie zauważył: "Właściwie, podsumowując, ta cała sprawa z gospodynią domową brzmi jak historia człowieka, który spełnił swoje życzenia i żył najszczęśliwszym życiem, jakie mógł sobie wymarzyć!". Prawdziwie złote słowa! Podczas gdy my męczymy się, próbując wtłoczyć się w czyjeś narzucone obrazy, ci nieliczni szczęśliwcy zdobyli już mądry wgląd w to, jak ważne jest odnalezienie siebie i życie w zgodzie ze swoją naturą.



Popularna piosenka śpiewa: "Nie zginaj się na zmieniający się świat, niech on zgina się na nas!". Ludzie anty-mainstreamowi są niezwykle naturalni, udaje im się harmonijnie budować własną przestrzeń w świecie, który jest jednością z nami. Są w stanie przyjąć to, co się dzieje z otwartym umysłem, gotowi do dialogu z własnym wnętrzem, gotowi do dzielenia się z innymi nadmiarem bogactwa umysłowego i do podążania własną Ścieżką, wolni od ocen i opinii innych.

Ludzie anty-mainstreamowi to ludzie, którymi tak naprawdę (choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę) chcielibyśmy być. Ale trzeba mieć dużo odwagi, aby wyjść z rodzimego strumienia i skonfrontować się ze społeczeństwem. Niebieska i czerwona pigułka, jak w Matrixie... Wybór zawsze należy do nas...

Autor: Yana Ilyashenko Omów artykuł Powiedz znajomym: Subskrybuj magazyn
  • Czytaj także
  • Comments Off on